Od Kalifornii, aż do Łagiewnik :-)
17 września 2021
Jak po weekendzie?
U nas super. Jak wiecie najwięcej było nas na III Bieg Wzniesień Łódzkich . Jak co roku trener gadał tylko, a zawodnicy się męczyli A było warto. Wielki szacun dla Droga wolna i dla startujących. Brawa dla Ewy Swiniarskiej, Miłosza Żychlińskiego, Pawła Lewochy (zabrakło minuta do podium!) I Karola Grabarskiego, który ponownie był wolontariuszem.A z Łodzi przenosimy się nieco dalej… Do Kalifornii. I to nie żart. Nasz zawodnik Rafał swoją przeprowadzkę do Ju Es End Ej uczcił połówką. Każdy z nas by tak zrobił Oto jego opis startu:
„Tym razem podzielę się dłuższym opisem kolejnej połówki, którą zrobiłem w tym roku. Na 2021 miałem w planach 2 x 1/2 IM, Gdynia i coś. To coś wypadło w Santa Cruz, w Kalifornii, 40 min od mojego nowego domu. Tydzień temu przenieśliśmy się tutaj na jakiś czas. Ale po kolei. Było blisko a nie wystartowałbym w ogóle. Okazuje się, że w USA jest niedobór wszystkiego również rowerów. Nie da się nic kupić, ani pożyczyć, bo wypożyczalnie widząc popyt na rowery jakiś czas temu wyprzedały wszystko co miały. Więc spędziłem cały tydzień po przeprowadzce szukając sposobu. Całe szczęście udało się kupić rower, odebrać go w piątek, zrobić próbną jazdę w sobotę i odstawić go na strefę zmian. Więc pierwsza zasada nie ścigać się na nowym sprzęcie została złamana. Co do samego wyścigu. Woda temp 15 stopni. Na szczęście Ocean Spokojny okazał się spokojny. Atrakcją pływania była gęsta mgła. Tak gęsta, że po minięciu bojki nie było widać kolejnej. Maksymalne wrażenie było kilometr od brzegu. Gdyby nie ludzie wokół ciężko byłoby powiedzieć gdzie jest przód a gdzie tył . Jak dla mnie 46 min pływania w dobrym rytmie to był zadowalający rezultat. T1 – pewno najdłuższy w moim, życiu. Dobieg z plaży do strefy ponad 0.5km, wybieg 250m. Rower – Start to jak zwykle euforia, bo na rowerku można poczuć się radośniej i ciśniemy. Tempo nie powaliło, ale fajnie było mijać kolejne wzniesienia i podziwiać widoczki. Jazda poszła bezboleśnie choć dość wolno (2:57), brak lemondek bardzo mi doskwierał (nie ma i nie będzie w sklepach).T2 szybka zmiana, i biegniemy, a raczej jakoś tam staramy się. Nie szło to dziś dobrze. Najwolniejszy półmaraton w życiu 2:05, ale znów widoki super i łakocie rozdawanie praktycznie co 2 mile utrzymywały uśmiech na twarzy. Podsumowując 5:58 jest czasem dalekim od moich marzeń, ale zważywszy na intensywność ostatnich tygodni i przeprowadzkę tydzień wcześniej, to udało się dobrze bawić. Organizatorzy mają sporo do poprawy, ale to już osobny temat. Za rok tu wrócę i się poprawię, bo jak nie to Ludwik powiedział, że mnie wywali z HTF. Dzięki dla Ludwika, Marcina Kopcia i Steva (gościa, który mi rower wynalazł). Czas się roztrenować wreszcie”.
Jeszcze brązy gratulacje dla wszystkich, którzy walczyli z ostrym cieniem mgły i górkami w Łagiewnikach